
Dawno dawno temu, za górami za lasami… jeszcze pamiętam jak zaczynają się bajki. Właściwie to jestem z nimi na bieżąco. Ta jednak jest wyjątkowa, troszkę inna, może bardziej współczesna. Ja ją pokochałam i czekam na kolejne przygody!
Jeszcze raz zatem…
Nie tak dawno temu, przeglądając facebookowe aktualności, które zazwyczaj jedynie skanuję wzrokiem, natrafiłam na coś, co przykuło moją uwagę na dłużej. Zdjęcie. Przepiękne. W ten, wówczas jeszcze chłodny i ponury dzień, było takim trochę promyczkiem. Ale zatrzymałam się przy nim, bo nie było kolejną fotą z cyklu „wy siedzicie w pracy, a ja wydałam ostatnie oszczędności na podróż życia do Zanzibaru / na Jamajkę / wzdłuż czy w poprzek równika, więc teraz Was zaspamuję fotami. Oglądajcie i lajkujcie moje wyciągnięte na hamaku nogi i drinki z palemką na tle plaży”. Strasznie źle znoszę takie albumy wyskakujące w powiadomieniach…

Ale to zdjęcie było inne. Była na nim plaża, błękitne, troszkę zachmurzone niebo, lazurowa woda – zdjęcie trochę w klimacie „Piratów z Karaibów”, których uwielbiam! Była też palma, a pod tą palmą siedział króliczek. Mały, biały, pluszowy króliczek. Karol. Na swoim facebookowym profilu pisze, że najbardziej na świecie lubi podróże, przygody i marchewki. I potwierdza swoje zainteresowania wrzucając coraz to nowe albumy pełne zdjęć z różnych zakątków świata. Choć bardzo szybko odpisuje na wiadomość przesłane na facebookowym Messengerze, trudno się z nim umówić „w realu”.Na szczęście Ela (twórczyni projektu Karol The Rabbit) znalazła miejsce w swoim wypełnionym grafiku i udało mi się ją wyciągnąć na kawę i ploty. Zapytacie po co – odpowiedź jest prosta: ten projekt mnie zachwycił i chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej! Malutki króliczek zwiedzający świat. Ale nie tylko. Niosący w ten sposób dobro.



Ela znalazła Karola 7 lat temu podczas wakacji na Teneryfie. Leżał na ulicy. Podniosła go, położyła na murku, a wracając tą samą trasą kilka godzin później On nadal na nią czekał. Więc go adoptowała. I zdobiła mu pamiątkowe zdjęcie. Później następne i jeszcze kolejne. I tak zostało. Karol zamieszkał w plecaku Eli i razem z nią jeździ w podróże – te służbowe i te prywatne. Gdzie był? Tych punkcików na mapie jest naprawdę dużo: Hiszpania, Francja, Anglia, Dania, Holandia, Finlandia, Łotwa, Litwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Włochy, Portugalia, Zanzibar, Nowy Jork, Floryda, San Francisco, Los Angeles, Wielki Kanion, Las Vegas, Indonezja. Przede wszystkim są to jednak również punkciki na mapie Polski.
Jak sama mówi:
Od zawsze uwielbiam się przemieszczać, zwiedzać, poznawać nowe miejsca, nowych ludzi, nowe obrazy, smaki, zapachy. Podróże mnie inspirują, są mi niezbędne do spełniania się i kiedy dłużej nigdzie nie wyjeżdżam to podróżuję w głowie i planuję kolejne wyprawy. Sporo wyjeżdżam służbowo i zawsze korzystam z możliwości bycia w ciekawym miejscu do poznania nowych kultur i dowiedzenia się czegoś ciekawego o świecie i ludziach. I odkąd jest projekt Karol The Rabbit, nie rozstaję się podczas podróży z białym pluszowym królikiem, któremu staram się robić zdjęcia, tak by mogły opowiedzieć jakąś historię. Bo oprócz zdjęć istotne są też komentarze Karola. To mały królik o wielkim sercu i mądrości oraz o sporym dystansie do świata. Patrzy na niego z zupełnie innej perspektywy niż dorosły człowiek i zawsze stara się znaleźć coś ciekawego do opowiedzenia.
Zdjęcia są wyjątkowe i wszystkie można obejrzeć na facebookowym profilu Karola, lub od niedawna na Instagramie, ale nie mogę się powstrzymać i pokażę Wam kilka moich ulubionych 😉



Karol jednak nie próżnuje. Po powrocie z każdej podróży sortuje zdjęcia, tworzy albumy i planuje. Kolejne wycieczki i… pomoc. Wspólnie z Elą wybiera 12 ulubionych zdjęć i tworzy kalendarz. Niezwykły. Są w nim złote „króliczkowe” myśli, a na odwrocie każdego miesiąca rebusy i kolorowanki dla najmłodszych jego fanów. Od sześciu lat kalendarz Karola pomaga zbierać pieniądze na potrzeby czworonożnych mieszkańców Schroniska w Korabiewicach. Przez 6 lat udało się Karolowi zebrać 15430 zł! Kalendarz trafia do wszystkich którzy przeleją określoną sumę na konto Schroniska i zechcą w podziękowaniu taki kalendarz otrzymać!



Mnie ten projekt zachwycił. I piszę o nim, bo być może Was też tak po prostu zachwyci. Pozwoli pomarzyć o hamaku na Karaibach…
Ale oprócz tego, że mnie zachwycił Karol unaocznił mi, że ludzie chcą pomagać i robią to chętnie. W taki sposób, jaki zaobserwowałam już jakiś czas temu. Czasem chcemy pomóc, ale nie mamy jak, nie wiemy jak, nie chcemy tak po prostu przelewać pieniędzy na inne konto. To zrozumiałe. Łatwiej Nam przekazać 1% podatku albo wziąć udział w charytatywnym biegu. Karol jest gdzieś po środku. Ponieważ Karol jest pluszakiem – zwierzątkiem, stąd pomysł pomocy dla zwierząt. Pomagasz, wspierasz schronisko, ratujesz psiaki a gdzieś obok jest mały pluszowy królik, który temu kibicuje i który o tym opowiada podczas swoich (nie tylko egzotycznych) wojaży.



Jest jeszcze jedna rzecz. Ciekawa, wspaniała i – mówiąc wprost – do skopiowania. Karol uczy dzieci. Czego? Tolerancji, ciekawości świata, kreatywności, umiejętności pomagania, radości życia. Dzieciaki go słuchają, naśladują, pytają o różne rzeczy. Nie tłumaczy im, że powinny nosić kapcie, myć zęby i słuchać mamy. Karol uczy otwartości, pozytywnego nastawienia, motywuje dzieci do rozwoju. A oprócz tego być wrażliwe na krzywdę która dzieje się obok nich, otwarte na świat i ludzi i doceniające to, co dzieje się wokół.


Jestem przekonana, że w każdym domu jest jakiś Karol… może miś Lucek albo lalka Irena. Które mówią o tych kapciach i zębach (albo mogą?) i chętnie wezmą przykład z Karola. Tak trochę jak z bajki, a jednak idealnie wpisując się w codzienną, rodzicielską rzeczywistość.