Czas na „szoping”, czyli tak naprawdę na co?

 Unsplash / CC0
Unsplash / CC0

Co jakiś czas zastanawiam się czym jest shopping. Część z Nas pewnie powie, ze to piątkowa wizyta w dyskoncie i zakupy spożywcze na kolejny tydzień. Inna grupa podkreśli planowane wyjście na całodniowe zakupy ciuchowe.

Czym jest dla mnie? To pytanie z gatunku trudnych. Nie lubię wielogodzinnego łażenia po sklepach i przeglądania wieszaków. Często jednak gdy szukam czegoś konkretnego, muszę zleźć milion sklepów, a i tak nie zawsze znajdę to, czego potrzebuję.

A dla Was?

Skąd w ogóle pytanie? Powody są dwa. Pierwszy z nich to pogoda. Idealna na spacery w zamkniętym i ogrzewanym centrum handlowym. Drugi to mail, którego dostałam na naszą blogową skrzynkę (mamy taką – piszcie na nią śmiało 🙂 Jakby ktoś nie mógł znaleźć – wystarczy kliknąć TUTAJ). Mail z przemyśleniami od Eli:

Zakupy to relaks czy koszmar?

Jak dla mnie na początku relaks, jednakże po kilku sklepikach już zaczyna być koszmarnie 🙂

Na początku jest euforia, ale jak już nic mi nie wpadnie w oko, zaczyna się robić nerwowo. A do tego jeszcze moją nerwowość podbijają sprzedawcy swoim „Akuku…w czym mogę pomóc?”, hm do chol…y w niczym!!! No bo w czym oni mogą pomóc? Co to personalni doradcy ds. ubioru? Pomóc mogą jak siedzę w przymierzalni w pół naga i okazuje się, że wzięłam za małą bluzkę, wtedy powinno pojawić się „Akuku…” i przynieść mi odpowiedni rozmiar, ale nie, wtedy nie ma nikogo w promieniu 100 m.

Chodząc od sklepu do sklepu coraz bardziej dochodzi do frustracji, bo przecież już minęło 2 h, a ja jeszcze nie znalazłam niczego, co byłoby godne przymiarki. No więc…zaczyna się już przymierzanie czegokolwiek, aby tylko coś kupić, no bo przecież to niemożliwe, że nie ma nic fajnego. I wtedy poziom frustracji sięga zenitu, chol….a!!! Mam za duże cycki, mam za wąskie biodra, jestem za niska, mam zły kolor włosów :D. Ostatecznie wychodzę z jakąś bluzunią z promocji, już bez przymiarki, szybko chwycona przy wyjściu z ostatniego sklepu, no bo przecież nie można przepuścić okazji ;).

A jak wy znosicie zakupy?

Ja do refleksji Eli dołożę jeszcze jedno – oprócz tego, że nie ten kolor włosów, rozmiar buta czy długość rękawa, to naprawdę  nie ma już NORMALNYCH spodni? Czy wszystkie są szyte na laski bez bioder? I czy wszystkie muszą być teraz „modnie” dziurawe? Naprawdę cierpię chcąc kupić jeansy…