Jak nie umrzeć na raka piersi?

Nie mam szajby na punkcie zdrowego odżywiania. Owszem, jestem świadomym konsumentem, czytam etykiety, przestrzegam kilku zasad, ale gdy poczuję zapach frytek z Maca… Przyznaję się też do dwóch uzależnień – od papierosów i od jabłek. Ci, którzy mnie znają, doskonale wiedzą o co chodzi. Moje dwie przyjaciółki, z którymi swojego czasu spędzałam każdy dzień w pracy, wielokrotnie żartowały z mojego zamiłowania do tych owoców. Gdy odchodziłam z MamaDu koleżanki sądziły, że ostatniego dnia przyniosę szarlotkę. Były blisko. Przytargałam na pożegnanie kilka kilogramów jabłek ku zdrowotności. Pewnie gniły im na kuchennym blacie przez kilka tygodni po moim odejściu, bo przecież nikt normalny nie je tylu jabłek.

A może by tak jedno dziennie?

Choć palę tych fajek naprawdę dużo, zagadnienia medyczne zawsze były mi bliskie – skończyłam ratownictwo medyczne, a dopiero potem dziennikarstwo. W rezultacie najczęściej czytam i piszę o zdrowiu. Można sobie tylko wyobrazić moją radość, gdy dowiedziałam się ostatnio, że konsumentki jabłek o 24 procent mniejsze szanse na raka niż kobiety, które nie osiągały normy jednego jabłka dziennie, a także znacząco mniejsze prawdopodobieństwo raka macicy, raka gardła i raka odbytu. Takie ciekawostki opisuje w swojej książce „Jak nie umrzeć przedwcześnie” dr Michael Greger, ekspert ds. żywienia, zdrowia publicznego oraz bezpieczeństwa żywności, założyciel oraz członek American College of Lifestyle Medicine, autor popularnego i poczytnego bloga NutritionFacts.org.

Okazuje się, że przeciwutleniacze zawarte w skórce jabłka mogą skutecznie ochronić przed rakiem piersi. Jej cudowne właściwości można przecież zaobserwować już po obraniu jabłka – miąższ natychmiast brązowieje w kontakcie z otoczeniem. Dr Greger przytacza w swojej książce badania naukowców z Uniwersytetu Cornella, w trakcie których wkrapiano do komórek rakowych osobno ekstrakt ze skórki i z miąższu z tych samych jabłek. Skórka hamowała rozwój nowotworu dziesięć razy skuteczniej. No dobra, na raka piersi może nie umrę.

„Nie ma czegoś takiego jak śmierć ze starości” – tak Doktor Greger rozpoczyna książkę, w której na ponad 400 stronach udowadnia słuszność swojej tezy. Osoby, które są zainteresowane tym, co ląduje na ich talerzu powinny sięgnąć po tej pozycję jak najszybciej. Medyczne anegdotki i merytoryczne wskazówki wciągają jak powieść. Choć do rozdziału „Jak nie umrzeć na raka płuc” jeszcze nie dojrzałam… 😉

W moim nowym miejscu pracy każdego dnia czekają na pracowników kosze jabłek w recepcji. Dla mnie Ameryka!

jak_nie_umrzec_okladka