6:43 odbieram, bo przecież nie śpię od godziny. To Pani X, znana z programów telewizyjnych ekspert, którą kilka razy miałam już przyjemność zapraszać do programu. Nic wielkiego, chciała tylko podpytać, czy skoro zaczynamy rozmowę na antenie o 12:30 to samochód mógłby po nią przyjechać o 11:30 a nie o 11:45. Oczywiście że mógłby.
Wracam zatem do parzenia kawy, porannego makijażu i szykowania kanapek. Mam jeszcze jakieś 40 minut spokoju nim zacznę budzić córkę i około godziny do wyjścia z domu. Od wczorajszego wieczora przybyło tylko 18 maili. Czyli święty spokój. Do 26 oceniam jako względnie normalnie. 40 mnie niepokoi. Kiedy widzę 56 wiem, co mnie czeka…
Zanim doleję mleka do kawy odbieram jeszcze tylko jeden telefon z pytaniem o to, w której szafie mieszka zapasowy papier do drukarki. Tłumaczę, że mieszka w tej samej od jakichś 10 lat, ale mój rozmówca zdecydowanie wstał lewą nogą. Pierwsze piętro, korytarz na lewo, druga szafa po prawej stronie.
Poniedziałek
Bywają takie dni jak dziś. Miło jest wejść do pracy bez telefonu przy uchu. Znaleźć czas na kanapkę w firmowej stołówce i wypić kawę w spokoju. Może nawet zamienić z kimś dwa słowa o pogodzie, minionym weekendzie czy przeziębionych dzieciach. Mam czas przeczytać wszystkie branżowe newslettery i posłuchać kilku ukochanych utworów. Jeszcze przed kolegium redakcyjnym rozpisać pomysły na kolejne dni i wykonać kilka telefonów, by o 10 rano być w pełni gotową na nowe wyzwania i realizację kolejnych zadań. Ale takie dni to raczej wyjątki…
Tuż przed 10 dzwoni Pani X. Nic wielkiego. Chciałaby tylko wiedzieć, czy podjedzie po Nią taksówka, czy może Nasz kierowca. Grzecznie odpowiadam, że tym razem taksówka, wskazując nazwę współpracującej z firmą korporacji. Tej samej od lat. Tej samej, która przyjeżdża po nią za każdym razem.
Dopiero południe?
Decyzją porannego kolegium tematy ustalone wczoraj są nieodpowiednie. Trzeba przedzwonić do wszystkich gości zaproszonych na wieczór i ich przeprosić. A w ich miejsce zaprosić innych. Proza życia. Ktoś nie odbiera, ktoś i tak zapomniał – w końcu po weekendzie miał prawo. Był sms – przypominają wczoraj? Nie zauważył, bo był na imieninowym grillu u szwagra. Jeszcze ktoś inny pomylił dni, więc w sumie umówiliśmy się już na wtorek. Pani D się pochorowała, Pani M się spóźni, bo jedzie pociągiem z Poznania, Pan Z miał stłuczkę po drodze do stacji, Pani A pękła rura w łazience a Pan J po przemyśleniu sprawy nie chce zabierać głosu w temacie.
Teraz albo nigdy. Biegnę więc na stołówkę pracowniczą po obiad (Lunch? Kanapkę? Cokolwiek?), który oczywiście zjadam przy biurku. Dzwoni Pani X, że nie widzi taksówki. A skoro już rozmawiamy, to czy Ona może zabrać ze sobą książkę, którą niedawno popełniła? Bo wie Pani, świeżo wydana, ważny problem. Tak, może. O, podjechała taksówka. Miała być czerwona?
Zestaw telefonów
Jak to, mam być gościem razem z Panią X? Dlaczego nikt mnie nie uprzedził? Ona tak dużo mówi, nie będę miał możliwości wypowiedzenia własnego zdania. Oczywiście, wystąpię, ale ostatni raz w takiej sytuacji. Dziękuję, przepraszam, nie wiem jak to się stało.
Hej, jestem pod charakteryzatornią. Mogłabyś podejść pliz i otworzyć mi drzwi, bo zapomniałam dzisiaj swojej karty. Mogłabym. W końcu dzwoniąca to znana celebrytka, która ma swój program w znanej telewizji. Poza tym jest miła.
Dzień dobry. Jak byłem u Państwa w piątek to zostawiłem laptop (tablet, okulary, kurtkę, parasol, szalik, ajfona – serio przerobiłam wszystkie te przypadki). Dobrze, ogarnę, postaram się aby dziś jeszcze zgubę dowiózł Panu Nasz kierowca.
Hej, czy ty mogłabyś domówić szklanki? Mamy już mało, a przecież goście na antenie muszą w czymś pić wodę. Tak, ogarnę. Telefony w tej kategorii sprowadzają się też do pytań o parasole, kubki z logo stacji, koszulki, Ale też o to, czy telewizor w holu moglibyśmy przełączyć na inny kanał.
Szanowna Pani, ja bym chciał pooglądać ten Wasz kanał. Do tej pory był jak włączyłem 83. A teraz tam mi śnieży i nie mogę złapać. Powiedz mi proszę kochanieńka (serio!) jak to naprawić? Przełączę Pana do działu techniki, koledzy powinni pomóc, dobrze?
Cześć. Nasz wóz już dojechał na miejsce. Powiedz proszę jak znaleźć właściciela posesji i w gdzie się rozstawić z kamerą? I na jaki kanał mam się wbijać? O której dokładnie wejście na antenę? Bo mamy tylko kwadrans na łączenie. Zadzwoń proszę do D, on jest w reżyserce i pomoże Ci technicznie. Już dzwonię do właściciela, żeby Cię odnalazł.
Staszek? Bardzo za Tobą tęskniłam. Nie odzywałeś się sto lat. Przykro mi, z tej strony telewizja. Chyba nie zapisała Pani mojego numeru, ani numeru Staszka. Zdarza się…
Po godzinach
I gdy już tak sobie myślę, że w sumie to jest całkiem spokojny i normalny dzień. Sprawy bieżące załatwiane na bieżąco, jest czas wyjść do toalety i właściwie jutrzejsze programy zaplanowane, to przychodzi pilna depesza. Później mail, drugi i w 3 minuty robi się ich przynajmniej 19. Atak terrorystyczny / pożar połowy świata / lawina / wypadek autobusu / śmierć kogoś ważnego… Nie zrozumcie mnie źle. Nie stałam się obojętna. Ale ta praca nauczyła mnie, że takie rzeczy dzieją się na świecie częściej niż byśmy chcieli. Rolą ludzi, którzy zdecydowali się na pracę dziennikarską, w szczególności w newsroomach, jest informowanie o nich. Szybko, profesjonalnie i bez emocji.
Dlatego między jednym a drugim łykiem zimnej kawy dzwonię przeprosić gości, których udało mi się zaprosić na wieczór przekładając spotkanie na antenie na niedaleką przyszłość i próbuję jak najszybciej ściągnąć specjalistów od terroryzmu, ekspertów od katastrof naturalnych czy po prostu osób związanych z tym, co akurat się wydarzyło. I choć wreszcie wychodzę do domu, telefon dalej dzwoni…
Taki urok tej pracy. I miałam z niej sporo satysfakcji. Oczywiście nie każdy dzień wyglądał w ten sposób. Zdarzały się jednak programy wywrócone do góry nogami w ostatniej chwili. Były krzyki, łzy, śmiech, kłótnie i uściski. Ale nie tego tempa i atmosfery brakuje mi najbardziej, ale ludzi. Na szczęście są niedaleko. A ja wymieniłam skrajne emocje na spokój. I spełniłam swoje zawodowe marzenie, pakując pudełko ze swoimi skarbami i zanosząc je w iście amerykańskim stylu na nowe, własne biurko.
Ps. Na zegarze 1:45. Sms (miło, że nie telefon) od Pana M. Czy my się umawialiśmy na jutro? Bo jak potwierdzał spotkanie, to był już na bankiecie i mu umknęło. A teraz wrócił i chciał wpisać nasze je w kalendarz. Tak. Wejście na antenę 10:40. Dobrej nocy! A to Pani jeszcze nie śpi? Wykończy Panią ta praca. Ale wróciłem właśnie z urlopu, to przywiozę Pani trochę lokalnych słodkości. Do jutra!