Całą ciążę radośnie kompletujesz wyprawkę. Analizujesz czy do wypasionego wózka bardziej odpowiednie będą niebieskie body w białe paski czy białe w niebieskie paski. Kupujesz, kupujesz, kupujesz, w międzyczasie głaszczesz się po brzuszku, chodzisz do ginekologa i marzysz o swoim dziecku. Generalnie zajebista sprawa, tylko wypatrywać latającego jednorożca nad tęczą.
I tak się zastanawiam – czy tylko ja byłam nienormalną matką, która czas ciąży w dużej mierze poświęciła na poszukiwanie dobrego pediatry? W poprzednim tekście narzekałam, że szkoły rodzenia nie uczą pierwszej pomocy dzieciom. Teraz dla odmiany przyczepię się do innej kwestii. Dlaczego, będąc w ciąży nikt (ginekolog, położna?) nie zasugeruje nam, abyśmy poszukali porządnego pediatry?
Przygotowując się do tego artykułu zrobiłam mini sondę, prosząc dzieciatych znajomych o krótkie wyjaśnienie – jaki powinien być dobry pediatra? Pominę moje lekkie zażenowanie faktem, iż odpowiedziały same kobiety (panowie, heloł?!). Wypowiedzi właściwie się pokrywały (magia tłumu – tak, tak, zgadzam się z Panią wyżej/to ja jeszcze dodam, że…).
Najgorsze jest to, że żadna z pań nie szukała takiego kontaktu zanim urodziło się dziecko. Dlaczego? Może oświeci mnie ktoś, komentując poniżej ten tekst? Przecież to idealny czas, żeby pogrzebać w internecie, zapytać znajomych, wybrać się do przychodni rejonowej i dowiedzieć, jacy lekarze tam pracują. Jak już pisałam – dziecko i jego choroba (pierwsza – gorączka, sraczka, wysypka), zaskoczą nas w najmniej oczekiwanym momencie. Tak, na 90% będzie to weekend, noc z soboty na niedzielę. I wtedy właśnie robi się niepotrzebna nerwówka. Ona (tuląc płaczące dziecko), każe Jemu (mina karpia przed Wigilią) natychmiast szukać JAKIEGOŚ lekarza.
JAKIŚ lekarz z internetu prawdopodobnie nie odbierze w nocy. Jeśli jesteś korporodzicem najprawdopodobniej masz prywatną opiekę medyczną i lepiej/gorzej sobie poradzisz. Jeśli nie – zaczynasz rozkminkę – a może pojechać do szpitala? Jutro niedziela, kto nas przyjmie? Szukaj prywatnie w okolicy. Czekaj, zadzwonię do Kaśki, ona miała fajnego lekarza. Zmierz mu jeszcze raz temperaturę. Może trzeba poczekać? Czytałam, że przy ząbkowaniu może gorączkować. A ta biegunka? A co jadł? Może to rotawirus? Zmierz temperaturę. Nie spada. Zobacz, ma wysypkę. Nie, to potówki. Czekaj, zadzwonię do matki. Każe jechać do szpitala, podobno to może być sepsa. Sepsa? Jaka sepsa? Czekaj, ulało mu się. O rany, ale kaszle. Masz ten numer? A przychodnia to od której jest? Pójdziesz po numerek? Do kogo on jest zapisany? A gdzie jest książeczka zdrowia? No przecież chowałam do szuflady w kuchni. Nie ma? To gdzie jest?
Aaaaaaa!
Ok, do brzegu, Waćpanno – pomyślało pewnie wielu z Was.
- Uwaga, zdradzę tajemną tajemnicę. Dobry pediatra to przede wszystkim taki, który nie podważa i nie neguje z góry słów rodzica. Pamiętaj, że Ty jako matka/ojciec jesteś łącznikiem między dzieckiem a lekarzem. To kluczowe ogniwo porozumienia, badania fizykalnego, diagnozy i leczenia. Dobry lekarz zbierze szczegółowy wywiad i wypyta Cię o wszystko, bo wie, że to Ty najlepiej znasz dziecko i wyłapiesz każdy niepokojący, odstający od normy (jako normę mam na myśli to „jakie dziecko jest na co dzień”, a nie Twoje usilne próby diagnozowania go z pomocą google). Dobry lekarz wyłapie też kiedy kłamiesz, więc odpuść dziwne gierki, które czasem uskuteczniamy, z obawy przed łatką „zły rodzic”. Pediatra powinien też odpowiadać na wszystkie Twoje pytania, zgodnie aktualną i rzetelną wiedzą medyczną. Choć zdarzają się np. lekarze antyszczepionkowi to mimo wszystko mają oni obowiązek zapoznać Cię z kalendarzem szczepień.
- Takie niby nic – intuicja. Możemy się z tego śmiać, ale prawda jest taka, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Jeżeli dany lekarz nie wzbudza naszego zaufania, coś nie gra, kontakt i wymiana informacji nie przebiegają bez zakłóceń, rozproszenia myśli, czujesz się nieswojo – znajdź innego lekarza. Oczywiście, fajnie gdy pediatra ma dobry kontakt z dzieckiem i łatwo nawiązuje z nim nić porozumienia, ale patrzmy na reakcję dziecka, a nie na zachowanie lekarza (o ty ty, ale masz pućki, oj jaki jesteś duuuży!), bo kto jest wyznacznikiem tej relacji, jeśli nie dziecko?
- Wiedzę lekarza z pozycji laika najprawdopodobniej ciężko Wam będzie ocenić. Tu kierujemy się przesadnymi emocjami (co za baran, dlaczego nie dał antybiotyku?/co za baran, od razu antybiotyk?). Lekarz powinien się dokształcać, brać udział w konferencjach, sympozjach, podążać za medycznymi nowinkami, a my mamy prawo go o to zapytać. Serio, szczerze uważam, że pediatra (w ogóle lekarz) powinien być dla nas partnerem do rozmowy i współpracy, której celem jest poprawa zdrowia lub jego zachowanie na wysokim poziomie. Nie bójmy się ich, traktujmy z szacunkiem, ale pamiętajmy, że to są zwykli ludzie. Możemy poczytać informacje o lekarzu (tu polecam portal Znany Lekarz, chociaż osobiście uważam, że każda zamieszczona tam opinia powinna być weryfikowana i publikowana bez możliwości pozostawania anonimowym). Możemy podpytać znajomych, ale zadawajmy konkretne pytania – na co chorowało dziecko, jakie miało objawy, jak przebiegała diagnoza i leczenie, rezultaty i odczucia rodziców względem lekarza i jego zaangażowania. Samo „nasz pediatra jest fajny, dać Ci numer?” nie wystarczy. Być może dziecko tych państwa jest okazem zdrowia, rozwija się książkowo, chodzi na obowiązkowe szczepienia i raz miało niegroźny katarek.
- Kwestie techniczne… fajnie, jeśli lekarz przyjmuje w okolicy Waszego miejsca zamieszkania, a jeszcze lepiej, gdy prowadzi prywatną praktykę. Proszę mi wierzyć, że istnieją lekarze, którzy podają swój numer telefonu i będą to robić dopóki my-rodzice, będziemy z tego korzystać z rozsądkiem. Tu sugestia – róbmy larum dopiero, kiedy sytuacja faktycznie jest nagła, pilna, niepokojąca, a my zupełnie nie umiemy ocenić stanu dziecka lub stan ten zmienia się szybko. Nie dzwońmy, bo dziecko od rana kaszle lub zrobiło dwie luźne kupy.
Bonusowo:
Jeszcze w ciąży warto zainteresować się tematami kryzysowymi (gdzie mamy najbliższy szpitalny oddział ratunkowy, szpital dziecięcy, aptekę czynną 24h). Jako przykład podam mojego syna, u którego dość wcześnie wykryto przewlekłą chorobę nerek. Wiąże się to z tym, że w przypadku każdej gorączki muszę na cito oddać jego mocz do analizy. Co zrobić w nocy z soboty na niedzielę? Cenna informacja dla rodziców z Warszawy, w Szpitalu Zakaźnym przy ulicy Wolskiej można 24h wykonać odpłatnie badania, których wyniki otrzymujemy niemalże natychmiast, ceny są standardowe. Mój syn ma 2 lata i 3 miesiące [aktualizacja: dziś ma 4 lata i 1 miesiąc], a mocz zawoziliśmy tam wiele razy (weekendy/noce) i wynik (z komentarzem laboranta) otrzymywaliśmy z reguły w ciągu jednej godziny.
Dlaczego więc nie zdobyć tych wszystkich informacji w czasie, kiedy faktycznie nie mamy nic lepszego do roboty? Proponuję do wyprawki dopisać punkt „lekarz”.
Na koniec, z przymrużeniem oka, coś pozytywnego i zabawnego.
(tekst wyróżniony przez portal Mądrzy Rodzice)