Pierwsza wizyta u stomatologa za Nami!

Pixabay / CC0

Mam obsesję na punkcie zębów. Choć za chwilę stuknie mi trzydziestka nigdy nie miałam do czynienia z wiertłem i innymi dentystycznymi narzędziami tortur. Wyjątkiem jest chirurgiczne usunięcie lewej dolnej ósemki.

Chciałabym uchować moje dziecko w takiej szklanej bańce… Sporo zależy od genów, ale warto mieć nadzieję.

Tak czy siak profilaktyka i higiena jamy ustnej ma w mojej ocenie naklejkę „priorytet”. Dość łatwo nauczyliśmy Naszą córkę mycia ząbków. Nie były potrzebne żadne kolorowe pasty czy system nagród w postaci naklejek. Wystarczyły wspólne zakupy, wybór szczoteczki do zębów zgodny z aktualnymi bajkowymi zainteresowaniami et voilà.

Jakiś czas temu umówiłam się na stomatologiczną wizytę kontrolną i od razu zapisałam swoją córkę. Wybrałam przychodnię blisko domu, którą odwiedzam regularnie. Pomyślałam bowiem, że połączę wizytę u lekarza ze spacerem i może wyjściem na lody? Nie jest to przychodnia stricte dziecięca, jednak zarówno lekarze jak i gabinety są przygotowane na przyjmowanie małych pacjentów. Uważam, że kolorowe ściany mogą być przyjazne maluchom, jednak nie traktuję ich priorytetowo. Kluczowe jest moim zdaniem podejście lekarza, nie tylko stomatologa, do małego pacjenta. Żeby zaoszczędzić sobie stresu czytania opinii na temat lekarzy w Internecie i marnowania czasu na podpytywanie bardziej doświadczonych w temacie rodziców, wybrałam dogodny da mnie termin wizyty i wpisałam się w wolny lekarski grafik.

I wiecie co? Miałam niesamowite szczęście!

Pan doktor poświęcił Nam tyle czasu, ile potrzebowałyśmy. Pokazał nam gabinet, fotel, lusterka i wszystkie przyrządy. Mała miała możliwość siedzenia na fotelu należącym do Pana doktora. Później lekarz obejrzał moje uzębienie i pozwolił siedzącej mi na kolanach córce również poświecić na zęby specjalnym światełkiem. Oczywiście byłam grzeczna, więc dostałam naklejkę. Reszta przyszła bardzo łatwo. Wspólnie z córką ustaliłyśmy, że teraz jej kolej. Na pożegnanie oczywiście była naklejka i szczoteczka do zębów w wybranym przez siebie kolorze.

Trudno mi dawać rady. Uznałam, że moja córka jest na tyle duża i świadoma, że możemy spróbować, ale jeśli się wahacie, to może lepiej się wstrzymać, żeby nie zrazić malucha do lekarskiego fotela. Niemniej uważam, że trzeba dzieciaki z dentystą oswajać. Dziś popołudniu zresztą (co za zabieg okoliczności!) słyszałam ciekawy raport o epidemii próchnicy wśród dzieciaków. I o tym, że mogłyby wrócić gabinety dentystyczne w niektórych szkołach, ale pewnie nie wrócą, bo to kosztuje za dużo.

Dlatego to na nas, rodzicach ciąży odpowiedzialność za stan uzębienia i edukację naszych pociech w tym zakresie. I wyrobienie w nich prawidłowych nawyków. Nie tylko mycia zębów przynajmniej dwa razy dziennie i niejedzenia słodyczy bez ograniczeń. Ale również tego, że dentysty nie trzeba się bać i że każda wizyta w gabinecie nie boli. Wręcz przeciwnie – może być dla dziecka miłym doświadczeniem. Ja wiem, że my boimy się bólu, że wiemy iż borowanie nie jest przyjemne. Ale są znieczulenia – to po pierwsze. A po drugie – skoro chcemy dziecko ustrzec przed bólem w przyszłości, musimy pokazać mu jak mu zapobiegać, by ten potencjalny wyeliminować lub zmniejszyć.

Myjcie zęby i chodźcie do dentysty. Regularne przeglądy nie bolą i zazwyczaj kosztują niewiele albo nic. Warto tego nauczyć dzieciaki. My wychodząc z gabinetu umówiłyśmy się na kolejną wizytę – za pół roku.