To najprostszy sposób na szczęście. Podejmiesz wyzwanie?

Fot. archiwum prywatne

#Scena 1, Dom

Akcja ma miejsce podczas sielskiego weekendu w domku rodziców. Jest słoneczny, niedzielny poranek. Rodzina skończyła właśnie jeść śniadanie na tarasie przed domem. Dżem z tegorocznych truskawek, świeże pomidory prosto z krzaka i jajka od mieszkającej po sąsiedzku gospodyni. W piżamach, bo w końcu jest niedziela. Dziecko przebrane już w dres nieudolnie gra we frisbee, ktoś zrywa porzeczki z przydomowego ogródka, ktoś inny zaplanował porządki w domowej piwniczce z winami. Każdy korzysta ze swojego skrawka przestrzeni, nikt sobie nie przeszkadza, ale wszyscy są na tyle blisko, że można śmiało powiedzieć, że to czas spędzany w gronie rodziny. Na drewnianej huśtawce za domem wietrzy się pościel. Schowana, żeby sąsiedzi nie widzieli, bo w końcu niedziela. Ona leży na hamaku z dobrą książką i już nieco chłodną kawą, która stoi na trawie, niby na wyciągnięcie ręki, ale trzeba się trochę postarać. Słońce przeciska się przez korony drzew, gdzieś zza pleców słychać hmmm… chyba sikorki.

Jakoś to będzie. Szczęście po polsku. Wyd. Znak, fot. materiały własne

#Scena 2, Podróż

Chciałoby się napisać w nieznane. Ale przy dziecku to już nie jest takie proste. Jest plan, na szczęście można go modyfikować. Droga jest wąska, nie ma pobocza, jak to na Mazurach. GPS podpowiada, żeby jechać w lewo, ale ta w prawo wygląda jakoś przyjemniej. Z radia sączy się przyjemna muzyka, retransmisja któregoś z plenerowych koncertów. Można nawet nakruszyć drożdżowcem, w końcu to wyjazd na wakacje. Choć to już końcówka lata pogoda wyjątkowo sprzyja rodzinnym wypadom pod namiot. Jeszcze godzinka i On rozpali grilla a One zrobią sałatkę. A później wspólnie pójdą na wieczorny spacer, szukać raków, jak za dawnych lat.

#Scena 3, Rodzina

Ciasto zaczyna już pachnieć, ale musi posiedzieć w piecyku jeszcze jakiś kwadrans. Zresztą takie zarumienione jest bardziej chrupiące. Pyszne. On naprawia rozdygotana szufladę. Przy ładnej pogodzie nie ma na to czasu. One malują rysunek dla babci, która niedługo obchodzić będzie urodziny. Plan na później – planszówki. Miał być piknik i wycieczka rowerowa, ale deszcz pokrzyżował im plany. Nie ma jednak tego złego – przez ciągłe wyjazdy nie można było się nacieszyć domem. Wreszcie jest czas na wymianę zdjęć wiszących w ramkach na ścianie nad toaletką.

Jakoś to będzie. Szczęście po polsku. Wyd. Znak, fot. materiały własne

#Scena 4, Budżet

Rata kredytu za mieszkanie, opłaty za gaz, prąd i wodę. Do tego przedszkole. Dwa telefony, dwa samochody i kilka zaplanowanych na ten miesiąc wydatków. Na szczęście bez większych wydatków w tym miesiącu. Zwrot podatku odłożony na koncie oszczędnościowym. Może uda się nawet wyjść na jakąś lepszą kolację?

#Scena 5, Niespodzianka

Jakiś czas temu przyszła do  mnie paczka. W środku była książka. Nowiutka, pachnąca, przepięknie wydana. „Jakoś to będzie. Szczęście po polsku”. Dawno prawdę mówiąc żadna pozycja drukowana mnie tak nie zachwyciła. Jestem fanką e-booków, jednak z radością siadam do pozycji drukowanych. Zwłaszcza opasłych biografii, w których zaczytuję się w towarzystwie kieliszka białego ukochanego trunku. Ale nie o trunkach ani o biografiach tym razem. Ale o szczęściu. Chodź ten poprzedni zestaw śmiało mogłabym takim mianem określić 🙂

Jakoś to będzie. Szczęście po polsku. Wyd. Znak, fot. materiały własne

Nie dalej jak wczoraj ktoś bardzo mi bliski powiedział, że należy celebrować chwile. Pielęgnować momenty. Zapisywać w swojej głowie obrazy i wracać do nich. Cieszyć się tym, co mamy. Wolnym porankiem w wannie w środku tygodnia, kawą na własnym, niewielkim balkonie przy ruchliwej ulicy, wieczornymi czekoladowymi lodami, które ciekną aż do łokcia. Nie zawsze jest różowo. OC i AC kosztują, podobnie jak wymiana programatora w pralce czy naprawa stłuczonej szybki w telefonie. Trzeba też kupić nowe buty, kurtkę na zimę czy zwykły tusz do rzęs. Może tym razem nie ten z promocji w pobliskiej Drogerii, ale taki lepszy, po użyciu którego poczuję się naprawdę sexy.

Możemy pisać o duńskim hygge, czy japońskim ikigai. Ale ja podchodzę do nich dość sceptycznie. Kocham świeczki, półmrok, ciepłe skarpety i pewnie pokochałabym z całego serca kominek i puchatego niedźwiedzia na którym można odpocząć. We dwoje. Ale nie mam kominka. Mam za to deszczowe popołudnia i wariujące z nudów w tym czasie dziecko. Mam chłodną kawę i hamak, kiedy od czasu do czasu odwiedzam rodziców. Tak, wiem, że może mi do niej wpaść mucha, bo piję w plenerze. Mam tylko 160 km na mazury. Fakt, fatalnymi drogami bez pobocza. Mogę narzekać na to wszystko. Tak jak na ceny paliwa, kolejki do lekarzy i kiepski dzień w pracy. Mogę jednak zrobić coś innego. Doceniać. Zachód słońca, gdy dojadę na Mazury. I to ciasto zjedzone po drodze. Świeżą kawę, którą ktoś mi zaparzy, gdy do tej chłodnej wpadnie mi mucha. Kąpiel z pianą we wtorek rano. Ulubiona płytę, spacer z córką, piknik na podłodze w salonie, gdy za oknem pada deszcz.

Jakoś to będzie. Szczęście po polsku. Wyd. Znak, fot. materiały własne

Sami tworzymy swój świat. To trochę banalne, ale warto widzieć szklankę w połowie pełną. I pamiętać, że jakoś to będzie. I że to „jakoś” zależy tylko od Nas!

 

Urzekła mnie opowieść Wojciecha Manna o muzyce i rodzinie. Wspomnienia Jerzego Owsiaka, Aleksandra Doby i Michała Rusinka. I humor ASZ:Dziennika. Lekturę „Jakoś to będzie. Szczęście po polsku” polecam każdemu. Cudne zdjęcia, ciekawe wypowiedzi, piękna grafika, mały format.Trochę historii, trochę geografii, sporo kultury i antropologii. I to co lubię najbardziej, czyli możliwość czytania na raty, bo każdy rozdział jest oddzielną sceną.

Wydawnictwo Znak przysłało mi dwie książki ekstra. Oddam w dobre ręce 😉 Wystarczy, że opiszecie w komentarzu swoją scenkę. I dodacie hasztag #JakosToBedzie.

 

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Znak

REGULAMIN KONKURSU >>> JAKOŚ TO BĘDZIE