
Mając już dwuletni staż macierzyński dochodzę do wniosku, że całe wychowywanie pierwszego dziecka z ciążą włącznie to jeden wielki eksperyment. Projekt zagadka. I choć nie wiem jak dobrze się do tego przygotujemy – nie unikniemy błędów i irracjonalnych zachowań. Najgorsze jednak jest kompletowanie wyprawki… Z czego ja teraz najbardziej się śmieję?
- Butelka do karmienia
Od zawsze wiedziałam, że karmić piersią nie zamierzam, dlatego obowiązkowo musiałam kupić butelki. Można kupić jedną i sprawdzić czy dziecku dany smoczek będzie odpowiadał. Ale do tego trzeba wiedzieć, że rodzajów smoczków jest mnóstwo. Oj mnóstwo – boleśnie tego doświadczyłam latając po mieście przez parę dni z noworodkiem na ręku i szukając nowych kształtów. Bo ja chciałam być sprytną matką i jeszcze w ciąży zakupiłam bardzo drogi zestaw składający się ze sterylizatora, podgrzewacza, 6 butelek, smoczków w różnych rozmiarach, pojemników na mieszankę… Oczywiście wszystko pięknie rozmieściłam w kuchni X czasu przed planowanym porodem. Paniczowi nie przypasowały. Nie muszę chyba dodawać, że sterylizatora nie użyłam nigdy? 😉
- Przewijak
Małe dziecko przewija się właściwie non stop. Właściwie w pewnym momencie myślisz, że tylko z tego składa się Twój dzień. Zmieniasz te pieluchy niemalże częściej niż karmisz. Dlatego przewijak na idealnej wysokości jest bardzo istotny. Oczyma wyobraźni widziałam tę piękną komodę z przewijakiem i podręcznym zestawem idealnie posegregowanych – podkładów, pieluszek, chusteczek, kremów, kremików i zasypek. Ze względu na mały metraż czar szybko prysł. Ale, ale…. Przewijak na łóżeczko i wiszący organizer! Koniecznie! Kupiłam, powiesiłam, zamontowałam. I nie użyłam nigdy – po miesiącu z przewijaka zrobił sobie legowisko kot, a po dwóch ustrojstwo wylądowało w piwnicy. Pieluszki zmieniałam na kanapie lub naszym łóżku…
- Ubrania ciążowe
O tak. Bardzo chciałam być przyszłą mamą prosto z żurnala, a że finanse mnie nie blokowały – szalałam. Właściwie po zakończeniu I trymestru ubierałam się tylko w takich sklepach. Już pominę fakt, że pieniądze te były wyrzucone w błoto, bo ciuchy nosiłam chwilę. W ostatnich dniach przed porodem, kiedy w potwornym upale toczyłam się z miejsca na miejsce i miałam już serdecznie dość tej całej ciąży, obrzęków, dolegliwości i zniecierpliwienia z przyjemnością wyobrażałam sobie jak wyrzucam te wszystkie namioty i znowu nosze swoje stare, normalne ciuchy….
- Chusta do noszenia dziecka
Kolejny, totalny must have dzisiejszej młodej matki. Oczywiście, że kupiłam, a jakże! Godzinami nie mogłam się zdecydować na odpowiedni wzór „żeby pasował do wszystkiego”. I koniecznie dobry gatunkowo, rekomendowany. Czyli drogi. Pal sześć czy w ogóle będę umiała to coś zawiązać, czy mojemu dziecku będzie to odpowiadało. Miałam i wierzcie mi na słowo, że robiłam milion podejść, Paniczowi ewidentnie się nie podobało, w żadnym wariancie wiązania. Powiem więcej – ten ogromny kawał materiału działał na niego dosłownie jak płachta na byka. Ostatecznie chusta po lekkiej modyfikacji znalazła swoje zastosowanie jako narzuta na kanapę.
- Nosidło
Pokłosie punktu 4. Nie rezygnowałam. Nic nie dało mi do myślenia to, że dziecko wyrywa się z chusty. Może mu w niej za gorąco? A może faktycznie źle wiązałam? A może cała procedura wiązania go drażniła? Kupiłam więc nosidło, mega popularne, mega zachwalane. Na stronie internetowej same uśmiechnięte mamy z bobasami w nosidełkach. I to mamy różnych narodowości, światowe, globtroterki. Fanpage na fb z tysiącami polubień. Wybrałam piękny wzór w słonie i czekałam jak pięciolatka na pierwszą gwiazdkę w Wigilię. Efekt końcowy był jak w punkcie 4. Ostatecznie odsprzedałam.
- Niepraktyczne ubranka
Teraz już wiem, że te wszystkie fikuśne ubranka (przebrania?) w rozmiarze 56 są skierowane do kobiet, które spodziewają się pierwszego dziecka i/lub osób, które są bezdzietne, a idą młodą mamę odwiedzić. Gdzie ja miałam rozum? Naprawdę sądziłam, że ubiorę noworodka w ogrodniczki i polo? Że założę mu małe trampeczki i czapeczkę z daszkiem? Dobrze, że nie spodziewałam się córki, te sukieneczki… Ten, kto wymyślił pajacyki na zatrzaski musiał być mężczyzną….
Uwaga, tekst odnosi się do pierwszej ciąży. Głęboko wierzę, że w każdej kolejnej miałabym już więcej zdrowego rozsądku 😉